PROMIEŃ
Pora śpiewu nad lasem orlej, nad zatopioną kopalnią
jak opadanie w powolny o stromy śnieg
tak śpiewaliśmy
czekaj na mnie , a przyjdę, powrócę po przytulenie, po świat,
znowu cię ujrzę i przylgnę do ciebie
jakby nie było między nami straty
jakby nie było, nie minęły lata
obok nas biegli czyściciele zwłok
jak hokeiści na stoku srebrnej góry
słońce skradzione z parku o zachodzie,
leżało w bruździe na śniegu, zepsute
wył w nim pies łańcuchowy, mój promień
moja kołyska w jego wrzącej sierści
MOJE POLUBIENIA
jeśli lubiłem dzieci to te najbiedniejsze,
przybliżone do kałuż, stojące w gliniankach, skąd oglądały przejeżdżające traktory
sierpówki na drucie telefonicznym.
Nie dbając o to czego życie im pożałowało:
dotyku starych atlasów
brzmienia słów w udziwnieniu
lekkiego wibrowania fletu
albo strun, malarstwa,
nie skąpiło brudu,
jeśli lubiłem brud, to nieplanowany, podobnie jak nagle pada plama na ubranie.
Kiedy się trumna nie mieści do grobu, trzeba pchać -
a wtedy zwykle żałobnicy płaczą przez wzgląd na sam dźwięk, a nie brak obszaru.
Inaczej: lubiłem najbiedniejsze dzieci,
bo nie przyniosły mi nic oprócz smutku i ciszy,
dlatego również polubiłem brud:
teraz nim pluj, wulkanie, nadaj im imiona
Roman Honet ur 1974 - polski poeta, laureat (ex equo z Jackiem Podsiadło) nagrody poetyckiej im W.Szymborskiej za 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz