czwartek, 8 października 2015

Sergiusz Jesienin - Nieubłaganie, niepowstrzymanie wszystko minęło w dali, w tumanie

"W nocy błękitnej, gwiaździstej nocy"

W nocy błękitnej, w gwiaździstej nocy
Byłem przed laty młody, kwitnący.

Nieubłaganie, niepowstrzymanie
Wszystko minęło w dali, w tumanie...

Serce ostygło, oczy przekwitły.
Nocy gwiaździsta! Szczęście błękitne!

"Teraz odchodzimy powoli"

Teraz odchodzimy powoli
Do krainy zacisznej i błogiej.
Może wnet i na mnie przyjdzie kolej
Zbierać nędzne manatki do drogi. 


Miła sercu brzozowa gęstwino!
I ty, ziemio, wy, jałowe iły!
Wobec tłumu odchodzących w mgłę siną
Swego smutku ukryć nie mam siły. 


Zbyt kochałem na tym ziemskim świecie
Wszystko, co obleka duszę w ciało.
Pokój iwom, co, strosząc gałęzie,
W toń wpatrują się poróżowiałą.


Wielem myśli w ciszy przemyśliwał,
Wiele pieśni o sobie złożyłem,
I na ziemi, na tej przeraźliwej
Szczęściem to, że oddychałem, żyłem. 


Szczęściem, że tuliłem usta dziewczyn,
Miąłem kwiaty, w trawie się tarzałem,
I zwierzyny, jak naszych braci mniejszych,
Nigdy grzmocić po głowie nie śmiałem.


Wiem, że tam nie migoczą gęstwiny,
I nie dzwoni żyto szyją smagłą.
Toteż tłum znikający w mgle sinej
Zawsze trwogą napełnia mnie nagłą. 


Wiem, że mnie w tamtych stronach nie zbudzi
Blask złocących się rankiem przestrzeni.
I dlatego tak drodzy mi ludzie,
Którzy żyją wraz ze mną na ziemi.



Nie patrz na mnie z takim wyrzutem

Nie patrz na mnie z takim wyrzutem,
bo choć wzgardę moją dostrzegłaś,
Lubię oczy twe mgłą zasnute
I wykrętną twoją uległość.

Zdajesz mi się wręcz rozpostartą,
Lecz zobaczyć bierze mnie chętka,
Jak lisica, udając martwą,
Nieostrożne chwyta pisklęta.

No, cóż, chwytaj, ja się nie boję,
Czy twój zapał jednak nie zgaśnie?
Wiedz, o serce wyziębłe moje
Już się takie potknęły właśnie.

Kocham przecież nie ciebie, miła,
Jesteś echem, jesteś odbiciem,
W tobie inna mi się wyśniła,
Co ma oczy całe w błękicie.

Może nawet nie jest łaskawa
I na pozór może jest chłodna,
Lecz jej godny chód i postawa
Poruszyły mi serce do dna.

Taką trudno jest otumanić,
Do niej zawsze pójdę z ochotą,
A ty nawet nie zdołasz zranić
Zakłamaną swoją pieszczotą.

Lecz ci wyznam prawdę zawiłą,
Chociaż takem cię upokorzył:
Gdyby piekła i raju nie było,
Człowiek sam by je sobie stworzył.

Ukochana, siądź koło mnie

Ukochana, siądź koło mnie,
Popatrzymy sobie w oczy.
Twój cichy wzrok mi przypomni,
Jak się zmysłów zamieć toczy.

Całe to złoto jesieni,
Te jasne pasma na skroniach —
Wszystko przyszło jak zbawienie
Niespokojnego nicponia.

Porzuciłem kraj swój dawno,
Gdzie kwitnący gąszcz i łąka,
Aby z miejską gorzką sławą
Całkiem w życiu się zabłąkać.

Aby serce coraz słabiej
Pamiętało ogród łata,
Kiedy przy muzyce żabiej
Poetą rosłem dla świata.

I tam teraz taka jesień...
Klon pod oknem, lipa smętna
Gałęzie jak łapy wzniesie,
Szuka tych, których pamięta.

Dawno nie ma ich wśród żywych.
A tam, gdzie spoczęły kości,
Miesiąc znaczy w krzyżach krzywych,
Że i my przyjdziemy w gości,

Że i nas po latach trwogi
U tych krzewów przyjdą składać.
Wszystkie falujące drogi
Na żywych zlewają radość.

Droga moja, siądź koło mnie,
Popatrzymy sobie w oczy.
Twój cichy wzrok mi przypomni,
Jak się zmysłów zamieć toczy.

Sergiusz Jesienin (1895- 1925)

Fotografia Jesienina, 1922

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz