niedziela, 18 października 2015

Wisława Szymborska - W godzinie złej nie trzeba spadać z miny swej


    "Perspektywa"
    Minęli się jak obcy,
    bez gestu i słowa,
    ona w drodze do sklepu,
    on do samochodu.
     
    Może w popłochu
    albo roztargnieniu
    albo niepamiętaniu,
    że przez krótki czas
    kochali się na zawsze.
    Nie ma zresztą gwarancji,
    że to byli oni.
    Może z daleka tak,
    a z bliska wcale.
    Zobaczyłam ich z okna,
    a kto patrzy z góry,
    ten najłatwiej się myli.
    Ona zniknęła za szklanymi drzwiami,
    on siadł za kierownicą
    i szybko odjechał.
    Czyli nic się nie stało
    nawet jeśli stało.
    A ja, tylko przez moment
    pewna, co widziałam,
    próbuję teraz w przygodnym wierszyku
    wmawiać Wam, Czytelnikom,
    że to było smutne.

"Koloratura"

Stoi pod peruczka drzewa,
na wieczne rozsypanie śpiewa
zgłoski po włosku, po srebrzystym
i cienkim jak pajęcza wydzielina.

Człowieka przez wysokie C
kocha i zawsze kochać chce,
dla niego w gardle ma lusterka, 

trzykrotnie słówek ćwiartki
ćwierka i drobiąc grzanki do śmietanki
karmi baranki z filiżanki
filutka z filigranu.

Ale czy dobrze słysz? Biada!
Czarny się fagot do niej skrada.

Ciężka muzyka na kruczych brwiach porywa, łamie ją wpół ach -

Basso Profondo, zmiłuj się,
doremi mane thekel fares!

Chcesz, żeby zmilkła? Uwieść ja
w ziemne kulisy świata? W krainie
chronicznej chrypki? W Tartar kataru? 

Gdzie wiekuiste pochrząkiwanie?
Gdzie poruszają się pyszczki rybie dusz nieszczęśliwych? 

Tam?

O nie! O nie! W godzinie zlej
Nie trzeba spadać z miny swej!
Na włosie przesłyszanym w głos
tylko się chwilkę chwieje los,

tyle, by mogła oddech wziąć,

gdzie wraca w krysztal vox humana
i brzmi jak swiatlem zasial. 


"Autonomia"

W niebezpieczeństwie strzykwa dzieli się na dwoje;
jedną siebie oddaje na pożarcie światu,
drugą sobą ucieka.
Rozpada się gwałtownie na zgubę i ratunek
na grzywnę i nagrodę, na co było i będzie.

W połowie ciała  strzykwy roztwiera się przepaść
o dwóch natychmiast sobie obcych brzegach.
Na jednym brzegu śmierć, na drugim życie.
Tu rozpacz, tam otucha.

Jeśli istnieje waga, szale się nie chwieją.
Jeśli jest sprawiedliwość, oto ona.
Umrzeć ile konieczne nie przebrawszy miary.
Odrosną ile trzeba z ocalonej reszty.

Potrafimy się dzielić, och prawda, my także.
Ale tylko na ciało i urwany szept. Na ciało i poezję.
Po jednej stronie gardło, śmiech po drugiej,
lekki szybko milknący.

Tu ciężkie serce, tam non omnis moriar, 
trzy tyko słówka jak trzy piórka wzlotu.


"Powroty"

Wrócił. Nic nie powiedział.
Było jednak jasne że spotkała go przykrość.
Położył się w ubraniu.
Schował głowę pod kocem.
Podkurczył kolana.
Ma około czterdziestki, ale nie w tej chwili.
Jest- ale tylko tyle ile w brzuchu matki
za siedmioma skórami w obronnej ciemności.

Jutro wygłosi odczyt o homeostazie
w kosmonautyce metagalaktycznej.
Na razie zwinął się, zasnął.

(z tomu "Wszelki wypadek)


"Miłość od pierwszego wejrzenia"

Oboje są przekonani, że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność, ale niepewność piękniejsza.

Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
nic między nimi się nigdy nie działo,
a co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?

Chciałabym ich zapytać, czy nie pamiętają-
może w drzwiach obrotowych kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku?
głos "pomyłka" w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.

Bardzo by ich zdziwiło, że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał, zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot odskakiwał w bok.

Były znaki, sygnały, cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu, albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.

Kto wie ,czy już nie piłka w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki, na których zawczasu kładł się dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.

Być może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.

Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie.



Wisława Szymborska (1923 Kórnik- 2012 Kraków) polska poetka , laureatka Nagrody Nobla 1996







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz